Wielkanoc u Mamy

To druga już nasza Wielkanoc, której nie spędzamy z rodzinami w Polsce. Mieszkanie dalego od krewnych oznacza, że czasem nie damy rady przyjechać i musimy sobie radzić sami.

Rzeżuchowe głowy

Pozwolę sobie zacytować bardzo mądre słowa pewnego człowieka:

Czy masz rodzinny przepis na sernik? Jakieś wyjątkowe kiszonki? Sekretną recepturę nalewki? Zapisz przepis, naucz się robić. To jedyny sposób, żeby w pewnym momencie nie utracić rodzinnej tradycji.

Źródło: ja ;)

Jestem głęboko przekonany o słuszności tych słów, toteż staram się przygotowywać święta tak, aby niczego nam nie brakowało. Jeszcze troszkę jednak brakuje.

Potrawy wigilijne

Chyba głównym elementem przygotowań jest dzionie.

Dzionie Rakowskie

Jest to danie regionalne z rodzinnych stron Mamy. Coś jak kiszka ziemniaczana, tylko nadzienie jest zrobione z macy i podgardla/boczku. Z niemałą dumą przynam, że robię własne dzionie już od trzech lat i jestem pierwszy w moim pokoleniu.

Dzionie rakowskie

Przepis oczywiście od Mamy. Różni się nieco od tego ustandaryzowanego na potrzeby rejestracji produktu tradycyjnego w rejestrze Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Dla mnie to jest ten właściwy przepis, więc uśrednionego nawet nie przytoczę.

Z wykonaniem dzionia w Wielkiej Brytanii wiążą się zazwyczaj dwie trudności:

  • zdobycie podgardla
  • zdobycie kiszek

Podgardle u rzeźnika w zasadzie nie występuje, więc od razu szukam surowego boczku. Zazwyczaj kończy się na zakupach w polskim sklepie, ponieważ świnki brytyjskie są bardzo chude i zdobycie kawałka obrośniętego tłuszczem graniczy z cudem. Na Boże Narodzenie kupiłem brzuszki u miejscowego rzeźnika i dały radę, jednak nie było to idealne rozwiązanie. Tym razem zdobyliśmy polski tłuściutki boczek. Pół poszło do dzionia, pół połączyło z wątróbką siły w pasztecie.

Kiszki to ogólnie ciekawa sprawa. Mama korzysta z jelit grubych i odkąd pamiętam tak było. Babcia i Dziadziuś zajmowali się przetwórstwem mięsnym, za dziecka pamiętam jeszcze, jak byłem budzony koło 6:00 na świeżo gotowany świński ryjek a przed domem stała już kolejka po wędliny. Mam jeszcze mgliste wspomnienia z kilku sesji w domu Babci, potem długo długo nic. Jedynym zachowanym zwyczajem było to, że przed każdymi świętami rozpalano starą wędzarnię i wszyscy zwozili swoje szynki i balerony. Mniejsza o to, kiedyś poruszę ten temat.
Wydaje mi się, że głównym powodem użycia grubych jelit było to, że ich się nie używało przy wędlinach. Oczywiście łączyło się to również z faktem, że w kiszkę więcej wchodziło, więc porcje radośniej wyglądały na talerzu. Na koniec warto pamiętać, że w przeciwieństwie do kiełbasy, farsz w dzioniu pęcznieje podczas pieczenia. Z moich obserwacji wynika, że kiszkę można nabić w jednej trzeciej, a na pewno mniej niż w połowie, inaczej ją rozsadzi.
Kiedy kiszek nie miało się już od własnej świnki, z pomocą przychodzili znajomi, a potem sklep mięsny w Ożarowie, który zamówienie na grube jelita świń ma dwa razy w roku pewne jak amen w pacierzu. Dużą zaletą jest to, że dostawca dostarcza kiszki już oczyszczone. Jako rodzica dwójki dzieci, czyszczenie "brudów" z tej kategorii szczególnie mnie nie brzydzi, ale do najprzyjemniejszych wciąż nie należy. Chyba tylko raz pomagałem oczyścić kiszki tak w pełni.
Dotychczas w paczce przed świętami znajdowałem obficie zasolone kiszki z Polski (sól dobrze je konserwuje na podróż), zostawało mi więc jedynie je wypłukać i obrać z wewnętrznej błonki. Tym razem zwróciłem się z prośbą o pomoc do miejscowego rzeźnika. Dostałem kilka metrów jelita cienkiego, które dało sobie radę. Oczywiście kiszki wyszły dość cieniutkie ale cóż poradzić. Przed następnymi świętami przejdę się raz jeszcze i porozmawiam, czy może nie dałoby się jednak załatwić jelita grubego. Podejrzewam że w sklepie otrzymują już oczyszczone półtusze, ale może się uda.

Pascha

W tym roku mam drugie podejście do paschy. Rok temu wyszła bardzo dobrze, choć była zbyt słodka, więc dałem 20% mniej cukru. Także rok temu zrobiłem zgodnie z ilością składników w Mamy kajecie i było jej zdecydowanie za dużo.
Pascha
Tym razem nie obeszło się bez błędu - nie dałem dość czasu na uformowanie skrzepu i nie byłem w stanie odsączyć otrzymanej masy, więc musiałem zrobić drugi skrzep. W ramach niemarnowania jedzenia nieudany ser stał się częscią sernikobrownie.

Chleby, ciasta, ciasteczka

Tu nie ma zaskoczenia. Upiekłem chlebek do koszyczka, mamy też babeczki, babę piaskową, chleby, mazurek.
Chleb do koszyczka

Troszkę brakuje

Tak jak wspomniałem, nie potrafię jeszcze zrobić wędlin. Tu wchodzą w grę utrudnienia organizacyjne - mieszkanie jest zbyt małe, aby wszystko przygotować, poza tym nie mam wędzarni. Z tego co czytałem, byłbym w stanie zaopatrzeć się w solidny zestaw do wędzenia poniżej £150, ale na razie się nie zdecydowałem. Nie wiem jak zareagowaliby sąsiedzi na kilka godzin dymu. Może się zdecyduję i może się przekonamy.
kielbasy.jpeg

Koniec końców warto pamiętać o jednym: łatwo jest w wirze przygotowań zapomnieć, że w świętach nie chodzi (tylko) o jedzenie i porządek w domu.

Wpis ten jest jednocześnie wpisem konkursowym w Wielkanocnym Konkursie Kulinarnym na SteemIt.